Marcin Kubica, Prezes Zarządu Lubawa S.A.: Inwestycje na poziomie poszczególnych jednostek, w tym Mirandy, do tej pory skupiają się na poziomie amortyzacji, która tam funkcjonuje. Ktoś powie – no dobrze, ale to tak łatwo można rozładować zatory związane z produkcją – otóż nie do końca. A to dlatego, że w Mirandzie produkcja jest wieloetapowa.
Zaczynamy od przędzy, którą kupujemy, a następnie snujemy na wały osnowowe. Potem przetwarzana jest ona w tkaninę lub dzianinę, która w kolejnym kroku jest poddawana np. drukowi różnych typów wzorów lub też jest barwiona jednorodnie a następnie poddawana jest różnego typu powleczeniom, obróbce chemicznej, która zapewnia tym tkaninom lub dzianinom określone właściwości.
Miranda rozładowuje te tzw. wąskie gardła m.in. w ten sposób, że korzysta z usług podwykonawców w zakresie wykonywania prostych artykułów. I tak np. trzy tkalnie w Łodzi aktualnie pracują tylko i wyłącznie na rzecz Mirandy. Tkają surową tkaninę. Miranda kupuje przędzę, snuje tę przędzę na wałach osnowowych, a następnie powierza tkanie tkalnią zewnętrznym, po czym surowa tkanina powraca do Mirandy do dalszej obróbki. W ten sposób uwalniają się moce na tkalni, która może być obkładana nowymi artykułami. Często inwestycje w Mirandzie, te na poziomie amortyzacji, o których mówiłem, są też po części samofinansujące się. Jest to m.in. wymiana parku maszynowego. Spółka dokonuje sprzedaży dwóch krosien (najczęściej na daleki wschód, np. do Pakistanu), a ich w miejsce kupuje jedną maszynę dziewiarską, o wydajności większej niż te dwie sprzedane maszyny, jednocześnie zapewniające dodatkowe właściwości artykułów wytwarzanych. Oczywiście cały czas analizujemy poszczególne podmioty jeśli chodzi o zwiększające się zapotrzebowania na nasze artykuły.