Skip to main content

Czy zdaniem zarządu, uzasadnione ekonomicznie jest prowadzenie trzech zakładów wytwarzających te same produkty – w Polsce, w Armenii i planowane na Ukrainie?

Jak najbardziej. To są całkowicie różne rynki. Kierunkiem działania Lubawa Armenia od samego początku było Zakaukazie. Spółka wchodzi już w rytm, który był zakładany. Zaczyna generować kolejne projekty, za moment pojawią się następne, więc cel jej funkcjonowania jest ze wszech miar zasadny.

Lokalizacje w Armenii i w Polsce wymagają całkowicie innych systemów certyfikacji. W Armenii mamy inny pakt wojskowy, inne standardy jakościowe, które tam są wymagane. Polska – tu mamy NATO, zakłady certyfikowane są zgodnie z normami tej organizacji i są one dopuszczone do zaopatrywania armii NATO.

Co do Ukrainy – na dzień dzisiejszy nie ma możliwości, by dostarczać na Ukrainę z Polski i wygrywać. Cały świat chce dziś sprzedawać na Ukrainie, mamy dużą konkurencję. Tylko i wyłącznie poprzez to partnerstwo, na które my się zdecydowaliśmy, wysforowaliśmy się na pierwsze miejsce. Kazus ormiański wskazał im, że mamy doświadczenia, jeśli chodzi o łączenie rynków. Ponadto programem strategicznym na Ukrainie jest obecnie program Invest In Ukraine, który zachęca do inwestycji w tym kraju. Czynniki te wręcz wymusiły wybór takiej formy współpracy. Aby można było myśleć o dużych kontraktach, konieczna była formuła partnerstwa.

Warto także dodać, że współpraca z UkrOboronProm jest dla nas również bardzo dużą wartością, jeśli chodzi o eksport. Oni do tej pory nie mieli w ofercie produktów, które oferuje Lubawa. Nasze produkty doskonale uzupełniają ich ofertę, uatrakcyjniając ją w oczach potencjalnych nabywców na całym świecie.